Opowieść o Skrzatach

Ta historia rozpoczęła się dwa tysiące lat przed naszą erą, czyli….

Dawno, dawno temu, daleko od miejsc, gdzie tubylcy budowali swoje osady, a kupcy z najodleglejszych krain wyznaczali swoje drogi handlowe; w świecie nierządzonym przez królów, kapłanów, tam gdzie decyzje plemienne podejmuje wiec mędrców, a najwyższym kultem obdarza się logiczną, zharmonizowaną naturę; tu właśnie rozpoczyna się ta historia.

Nie znajdziesz w niej możnych władców, pięknych księżniczek zamkniętych w wieży, ani straszliwych, ogromnych, ziejących ogniem smoków. Wszystko o czym opowiada, jest małe, niezauważalne dla niewprawionego oka; aczkolwiek wielkie i bogate w wartościach w niej przedstawionych.

W gęstwinie dębowej puszczy, w starych konarach okrytych mchami i porostami, bijącymi swoją soczystą zielenią, kryją się białowłose niewiasty i białobrodzi mędrcy. Niewielcy wzrostem-tak by zamieszkać w dziupli, czy mysiej norze i najeść się do syta owocami jagody, leszczyny, bzu, czy poziomki. Nasze siostry i bracia mniejsi. Piastowie wiecznej słowiańskiej puszczy. Plonki i Skrzęty – Skrzaty.

  • Przydomek

Przed wiekami, kiedy mędrcy skrzaci siadali przy jednym ogniu z mędrcami ludzkimi tworząc „wiec” – radzili jak rozwiązać problemy ludzkie i skrzacie. Było tak, że każdy chłopiec i dziewczynka nazywani byli od drzewa związanego z miesiącem ich narodzin. Każdy z owych miesięcy, od pierwszego zimowego-kiedy to na wodach pojawiają się grudy, po ten, w którym ostatni liść opada, ma swój symbol i drzewo przypisane do niego. Chociażby ludzki chłopiec urodzony w miesiącu olchy był Olechem, lub Lechem.
Skrzat z racji na prostotę, jaką od wieków skrzaty kierują się w życiu, nazywany będzie przez innych Skrzatem Olchowym. Wierzono, iż cechy owego drzewa przechodzą na tego, „kto się pod nim narodził”. Wielka była to radość, gdy chłopiec urodził się w czerwcu – oczekiwano po nim siły dębu i mądrości. Dziewczynka zrodzona w grudniu miała delikatną urodę, wyróżniała się sprawiedliwością i równowagą – niczym brzoza. Tak było.

  • Imię Skrzata

Nadawanie imion, jak i nazywanie rzek, jezior, gór jest ludzkim zwyczajem. Ludzie nierzadko nazywając, przypisują sobie własność czegoś, lub kogoś, co, lub kto nigdy nie będzie niczyją własnością. Skrzaty mają znacznie inną filozofię własności-znajduje ona swoje źródło w szacunku. Świat należy do wszystkich i wszyscy go szanują. Istoty rozumne są wolne i same decydują o sobie i są za siebie odpowiedzialne, kiedy tylko wyjdą spod skrzydeł rodziców (ok. 80 roku życia). Każdy musi sam zapracować na siebie. Każdy jest samowystarczalny-sam sobie szyje ubrania, struga łyżki i widelce, lepi garnki, buduje dom. Skrzat jest pełnoletni kiedy zdobył wiedzę i jest w stanie ją wykorzystać. Wówczas opuszcza Dolinę Skrzatów, by odnaleźć następną, gdzie spotka swoją miłość i dożyje z nią starości.  Podczas tej wędrówki buduje się osobowość skrzata-nasz bohater wyraża ją imieniem.

  • Podarunek

Była późna i ciemna pora. Wszyscy już spali. Stary zielony świerszcz rozpoczynał swój koncert, zagłuszając rechot żab nad stawem. Siwobrody skrzat zszedł do kuchni. Stąpał w półmroku po brzozowych schodkach, aż doszedł do świetlistej od ognistego kominka, kuchni. Pomieszczenie było urokliwe. Pachniało żywicą, suszonymi prawdziwkami, pokrzywą, a przy ułożonej z plastrów brzozy podłodze: utartą, świeżą trawą. Pełno było tam schowków. W jednych już pojawiały się słoiczki ze smakowitą zawartością: czarnym bzem, jagodami, poziomkami, jabłkami i akacją; w innych gromadzone było drewno na opał, a jeszcze inne dopiero czekały na zagospodarowanie.
Białobrody miał wyraźną ochotę na podpłomyk z miodem. Głód i myśl o słodyczy nie pozwalały mu dokończyć obrazu nad którym w nowej, wytapetowanej brzozową korą pracowni, ślęczał od południa. 300 letni staruszek wezwał do siebie krzątające się wokół niego mrówki, które zbierały, co przydatne do mrowiska… i spiżarni-w ten oto sposób zawsze był porządek w domu skrzata.
-Hejże robotnice, nie macie w zapasie roskę miodu na podpłomyk?
Musicie wiedzieć, że dla skrzata roska, to tyle, co łyżeczka dla człowieka. Mrówki nawet się nie zatrzymały, tylko w swojej nieprzerwanej wędrówce naniosły życzliwemu opiekunowi podarki: nie jedną, a trzy pokaźne bursztynowe roski.
Ciepło kominka, wyborny miód rozpływający się w ustach, rozleniwił skrzata na tyle, że postanowił się przebrać i spocząć na wygodnym, siennikowym, posłaniu otoczonym gładko wyheblowanym oparciem.
O poranku, ze śpiewem ptaków-z którymi dzielił się strawą, przeciągnął się w chłodku wypalonego ognia. Rozpoczął dzień od spaceru. Zebrania owoców na śniadanie i prysznica, w porannej rześkiej rosie. Rozpalił ogień, rozłupał orzech, cztery nasiona żyta, dodał wody i mrucząc pod nosem ulepił cztery podpłomykowe placki:
– Na danie po śnie, porę objadania się, ten pod wieczór… i najważniejszy, na wieczerzę- czyli danie w porę wieczorną.
Kiedy już wszystko przygotował, mógł dokończyć dzieło. Prezent dla przyjaciela, który był dla niego życzliwy i pomocny przy budowie jego wspaniałego, przestronnego domu
-Domu, w którym najwspanialsza jest miłość, córka szacunku i zaufania.

  • Zima

Gdy odlecą już ostatnie klucze ptaków, pokryty kolorytem liści krajobraz zasypia. Zima to czas przemyśleń, opowieści przy zastępujących Słońce kominkowym płomieniach. Zimna pora skraca pracę, a chłód osłabia małe ciałka, kwitnące pod czapeczkami gęstymi włosami i brodami, z których w wyniku przycinania, tkają ciepłe ubrania. Zimą skrzat zbiera drewno. Zbiera je tak długo póki może. Później musi mu wystarczyć zmagazynowany chrust. Zapasy zrobione latem i jesienią są jedyną strawą, na cały, biały okres. W podziemnych gliniankach, palą się kamienne kominki, utrzymujące ciepło. Nie trudź się szukając skrzata zimą. większość czasu śpi, a kiedy oczy ma otwarte przewraca głagolicowe księgi, abrazujące mądrość białobrodych. Wiedy, odpowiadające na wszystkie pytania dotyczące sensu wszechobecnego porządku istnienia płyną z ust białobrodych. Dzieci i starsi słuchają opowieści, przygód przodków i teraźniejszych, podobnych do siebie mino upływającego czasu.
-Niezmienność jest towarzyszem. To co nowe opiera się na starym, a jest nowe, póki nie odkryjemy, tego, że już nastąpiło i dało radość albo przyniosło cierpienie. Niezmienność to bolesna szkoła abrazująca naszą śmiertelną, małą istotę w otaczającym nas niezmiennym świecie, wiecznej natury.
Czytając księgę białobrodych, mędrzec obserwuje swoich słuchaczy, których wilgotne oczy lśnią w blaskach świetlistych języków ognia. Widzi w nich odbicie aury pokazującej wnętrze każdego. Wszechmocne ciepło skrzaciego serca, jakiego nie jest w stanie zziębić żadna, nawet najtwardsza zima.

  • Wiosna

Nastała wiosna. Ptaki kreśliły kluczami niebo w jedną, a to w drugą stronę. Szukały swojego miejsca w słowiańskim grodzie, gdzie od lat wracały po lodowatej, nierzadko białej zimie.
Wiosna była czasem naprawy. Wypłukane roztopami norki, podmyte domki, zniszczone od ciężkiego śniegu i lodu drabinki… wszystko to wymagało cierpliwej pracy, aby mogło cieszyć swoją przydatnością do następnej wiosny.
Chłodny wiatr mieszał się z nadchodzącymi powiewami ogrzanego przez promienie słońca zefirku.
Nieraz, zacienione miejsca oddawały wspomnienie po dokuczliwej zimie. Na pomoc zmarzniętym skrzatom ruszały w ów czas lisy, grzejące swoim futrzanym ciałem piętnastocentymetrowych przyjaciół.
Skrzaty spędzają tą dokuczliwą porę w glinianych, podziemnych domach.
Wszyscy podziwiali odradzający się kolorami świat. Zieleń w błyskawicznym tempie zagęszczała i chroniła tym samym pozimowe pustkowia. Rozpoczęły się zbiory płatków pierwszych kwiatów. Zwyczaj ożywiający domostwa świeżością zapachu i kolorów. W płatkach prano także ubranka, które następnie rozciągnięte od domku do domku stanowiły paletę barw o zapachu świeżej łąki. Pracy towarzyszyły przeróżne zabawy ruchowe: skoki przez drabinki, wspinaczki na czas, huśtanie na ledwo zmontowanych huśtawkach, strzelanie z procy do celu czy strącak. Starcy, często towarzyszyli modym, a kiedy dopadało ich wiekowe zmęczenie, układli piony na planszy i rozgrywali „taniec mędrców”-prostą grę logiczną.
Ptaki widząc zapał skrzaciego bractwa, chichotały i ćwierkoliły tworząc arię na cześć cudownej, nadchodzącej pory roku.
Tak właśnie-pracowicie, pachnąco i radośnie, rozpoczynała się kolejna wiosna w Dolinie Skrzatów.

  • Skrzaty nie umierają

Temat to smutny dla ludzi. Wywołuje obawy, a nawet przerażenie. Człowiek boi się śmierci, bo boi się tego, co niespodziewane, czyli nieprzewidziane. Ci którzy nie myślą tylko o sobie, boją się opuszczać innych, tak jak boimy się kiedy i ktoś nas opuści. Ludzkie dzieci boją się stracić mamę, lub tatę z zasięgu wzroku. Chcą mieć pewność, że rodzice są obok. Skrzaty, to długowieczne istoty. Mądrość zapisana jest w ich linii życia i księgach, spisywanych przez każdego z nich, w wieku 400 lat. Głagoliczna księga zawierające opowieści, opisy, przemyślenia, wiersze, piosenki, rysunki jest żywym pomnikiem każdego skrzata. Kiedy skrzat skończy swą „biografię” organizuje wielkie ognisko dla całej skrzaciej braci. Ognisko trwa zazwyczaj siedem dni i siedem nocy. Bawią się przy nim skrzaty, tańczą, śpiewają i wspominają dzieje. Żegnają się, obcałowują i ściskają serdecznie. Ósmego dnia, gospodarz ognia, wyrusza w świat, w swoją ostatnią podróż na „górę cieni”. Nikt nie wie gdzie to jest, ale każdy, kto tam wyrusza, zawsze trafia. Gdy nadejdzie kres tej drogi wiemy tylko , że cień skrzata wraca do Doliny, bo widać go zawsze, gdy skrzacia brać zbierze się przy ogniu i wspomina dawne dzieje, wymieniając jego imię, które jak przystało na skrzata sam sobie nadał.

  • Pejzaż

Droga przez las dłużyła się
– wprost ślimaczyła!
Zmęczenie ogarniało cierpliwego, acz padającego z sił skrzaciego włóczykija.
Słońce podążało pośpiesznie ku zachodowi, skracając bezpieczne chwile wędrówki.
Kiedy nadchodzi noc, skrzat jest celem łowców: sów, zaskrońców, czy też podłych kun. Tym razem było się czego obawiać, bo zbiory się udały. Zapach świeżych, nadtłuczonych po upadku z gniazda ptasich jaj, nęcił nozdrza czyhających dookoła drapieżców!
Nagle nieopodal dróżki zamigotała znajoma czerwona czapeczka. Zza pagórka, wielkości kreciego kopczyka, wyłonił się Czarnobrody ciągnący drewno na opał.
– Już niedaleko… – pomyślał włóczykij i silnie opierając się o swoją lagę, nagiął ją w łuk, po czym wyskoczył niczym konik polny, czym prędzej ustawiając się obok kompana dalszej wędrówki do Doliny Skrzatów. Teraz szli już razem. Było im raźniej, mimo iż krok w ich krok podchodziła szarówka.
Gdy przeszli już pole, ominęli bagna, strumyk i stary dąb pozostała już tylko wspinaczka na wzgórze, za którym stał ich dom. Na szczycie wału ziemnego, otaczającego dolinę, siedział na klepisku najstarszy Białobrody. W jego włosach odbijały się złote promienie zachodzącego słońca, rozpalającego horyzont ognistymi czerwieniami i pomarańczem.
Był wpatrzony w kulę, wytyczającą na niebie porę dnia i nocy, wskazującą tym razem kierunek zachodni, określając przy tym północ, południe i wschód. Kula ta ustalała pory roku, dawała bezpieczeństwo, odstraszała mary, ale potrafiła również sprowadzić wrogie susze i ogień. Krajobraz był tak piękny, że starzec w czerwonej czapce nie odrywał od niego wzroku. Wyraźnie jednak wiedział, że dwa młode, około stuletnie urwisy wspinają się za jego plecami. Dyszeli ze zmęczenia tak głośno, że trudno było ich nie usłyszeć.
-Piękno, jest warte niejednej wędrówki – rzekł do nich. – Przychodzę tu codziennie od 480 lat. Obserwuję ten, idealny obraz. Jest wieczny i wiecznie mnie oczarowuje. Każdą porą roku, w każdą pogodę! Uspokaja i wskazuje miejsce w świecie. Uczy pokory. – mówił oparty brodą o brzozową laskę, nie odrywając wzroku od swojego idealnego celu.
– Dziadku… – rzekł Czarnobrody – przecież to tylko słońce…
– Jeszcze wiele wędrówek przed wami, moje dzieci – ciągnął starzec – nim zobaczycie to, co oświeci wasze małe umysły i nada wartość każdemu z ubyłych i nadchodzących dni – zakończył z uśmiechem.
Wszyscy trzej siedli w rzędzie nad doliną. Zastygli w bezruchu obserwując jak wraz zachodem słońca gaśnie pochodnia dnia, zapowiadająca mrok.
Już nigdy więcej nikt nie zobaczył tego starca, mówią że odszedł tam, gdzie „zasypia słońce”. Jego mądrość wstaje tu w Dolinie każdego dnia, kiedy jest wspominany i przechadza się cieniem wśród młodych i starych. A podczas zachodów słońca wiatr szumi jego głosem na szczycie wału, na klepisku… wpisując się w pejzaż życia.

  • Ludzie

Kiedy nadchodzi pora zimna, zwana przez ludzi zimą, światło dnia szybko zakrywa czarny płaszcz nocy. Skrzaty nim zasną pod śnieżną pierzyną, głęboko w ciepłych i bezpiecznych korytarzach, rozpalają ognie tam, gdzie tylko mogą. Wystarczy bowiem jedna mała iskra, by choć na chwilę rozświetlić ciemność.

Raz skrzat brzozowy, chodząc po świecie, w swojej drodze doświadczeń, zaszedł do dziwnego ludzkiego budynku, takiego, co w tą porę był jedynym otwartym.

-Nie dziwne, że nie ma tu nikogo. Zimno tu, głucho, ciemno i pusto.Rozejrzał się i zobaczył chatkę małą, niby skrzacią.

-Skąd taka chatka tutaj? Spostrzegł, że wyłożona jest siankiem, ale zauważył też, iż strzegą jej postacie o skrzacim, jak jego, wzroście, wyglądzie, ale bez czap.Podszedł i zagadał, ale nic się nie wydarzyło. Skrzaty znane są z tego, że potrafią stać bez ruchu godzinami, kiedy nie są pewne otoczenia, ale te postacie były

sztuczne…

Sztuczna była też chata…

Skrzat zmęczony drogą ułożył się w miękkim posłaniu i zasnął. Sen miał krótki i niespokojny.

Bicie dzwonów zbudziło brodacza, a gdy otworzył oczy zląkł się widokiem tłumu ludzi klękającymi przed nim i machającymi rękoma, tak, jakby odganiali muchy, albo inne nękające ich stworzenia. Mamrotali coś pod nosem, wszyscy tak samo. Potem wyszedł przed nich młody w smutnym stroju i mówił do nich piękne słowa, a oni słuchali, kłaniali się i przytakiwali.

-Trochę młody jak na białobrodego mędrca, ten ludzki mentor. He,he, jakby to był skrzat, ledwo by wyszedł z pieluch. Ale ładnie mówi uczniom, o miłości, szacunku, dobroci. Oni tacy posłuszni, ale widocznie głupi, skoro o wszystkim tym, co dla skrzata oczywiste trzeba ich nauczać.Znów zabiły dzwony, ludzie zaczęli opuszczać budowlę. Jedni w pośpiechu przepychali słabych i starych, starzy karcili dzieci za ich dziecięcą radość. W tym bałaganie skrzat chwycił się płaszcza, który zawirował nad jego głową i ledwo co wydostał się z nim na zewnątrz. Płaszcz był ciepły, więc zwinął się w niego dyndając bezpiecznie nad ziemią.

Mróz groźnie szczypał. Każde spojrzenie zza tkaniny kuło w oczy. Na nieszczęście mocne uderzenie koła powozu zrzuciło bohatera w śnieg. Rozległ się hałas i krzyk. Ludzie, ci sami spokojni słuchacze, wyciszeni, pokorni uczniowie zaczęli na siebie ujadać, syczeć, pluć i okładać pięściami, byli też tacy, co patrzyli i tacy, co odeszli, udając, że nic nie widzą. Deptali na oślep wszystko, więc i skrzat uciekł.

W szarości zobaczył płomyk a w nim rozświetloną twarz siedzącej na kocyku dziewczynki. Skrzat chciał się ogrzać więc biegł ku światełku, a kiedy już był na miejscu zapałka zgasła.

-Dziecko zasnęło. Wtulę się w jej ubranie.

Było tam brudno, chłodno, gorzej niż wcześniej… ale czuł się jakoś bezpiecznie. Czuł, że nic mu nie grozi. Spał spokojnie.

Poranne słońce delikatnie rozpuściło szron na brodzie Skrzata. Od dziewczynki bił chłód, jak od kamiennej posadzki. Inaczej niż wieczorem. Wciąż spała, a ludzie obojętnie chodzili w jedną i w drugą stronę.

Zostawiając w kieszonce, w której spał, największy z dwóch orzechów, który miał ze sobą skrzat podziękował jej za schronienie.

Poszedł dalej.

Dla bezpieczeństwa z dala od miasteczka. Jak najdalej od ludzi.

 

  • Odpowiedzialność

Grzmot zerwał na nogi zaspanego skrzata!

-rany! co za chałas! – krzyknął wzbudzony.

Majowe burze mają to do siebie, że muszą obudzić tych, którzy zaspali na ten wspaniały okres odrodzenia.

-bzzzzzzzzz, bzzzzzzzzzzzzzzzzzzz – wszeszczały wesołe  pszczoły na kwiecie jabłoni, zbierając nektar na pierwsze  miody.

Słowik i skowronek rozświewywali trele na całą skrzacią Dolinę, budując przy tym gniazda.

Zaspany Siwobrody skrzat, choć doświadczony wiekiem, zapuścił przez zimę swój dostojny dom… i wcale nie pałał się do jego uprzątania. Wokół niego wszystko budziło się do życia. Skrzaty zbierały resztki po swoich zniszczonych przez śnieg i roztopy domostw, by je odbudować, lub wyremontować. Ten zaś musiał jedynie posprzątać, a mimo to nie kwapił się do pracy.

Gorące słońce wysuszyło w tym dniu wilgotny dach, posklejny wszystkim, co na niego napadało ostatnimi czasy. Pojawiły się w nim szpary, a zeszłoroczne, niezabezpieczone wiązania –  popękały.

Twardy grad rozgonił pszczoły i ptaki, demolując pokrycie chaty siwobrodego i nabijając mu tyle guzów, że z pewnością dostał zacne lanie za każdą godzinę lenistwa!

Za skrzata nikt niczego nie zrobi, w ten sposób, niekiedy trudną, bolesną drogą, uczą się skrzaty odpowiedzialności – poznając konsekwencje swoich czynów… albo ich braku.

 

  • Czarna

40 letni Skrzat po całym dniu pracy i całej, wcześniejszej nocy uciekania przed polującym na niego czarnym kotem, legł na swoim sznurkowym hamaku. Tym razem nie straszne mu były pomiaukiwania kota, ani tym bardziej pohukiwania sowy, z czym także niedawno miał do czynienia. Warto Wam wiedzieć, że w leśnej głuszy słychać każdy szelest. Każdy trzask gałęzi, spadającej szyszki sprawia, że nieprzyzwyczajony do samotności skrzat, zaczyna się bać.

Przewracał się tak w rytm tych odgłosów z lewa na prawo i z prawa na lewo, aż w końcu zasnął…

Śniło mu się że jego solidna chata chroni go przed deszczem, rozmywającym wszystko dookoła. Woda była wszędzie, więc i skrzat zaczął płynąć swą chatą przez pola i w końcu domek zaczął przepuszczać i woda wdarła się do środka. Śnił, że nie może uciec, bo jego wełniane spodnie są mokre i ciężkie…

Koszmar przerwało wycie dobiegające z dworu.

Zbiegło się z wyciem skrzata – było to wycie z bólu. Stracił on bowiem czucie w nogach, a to z tej przyczyny, iż nogi miał w górze, bo nie znał jeszcze techniki spania na hamaku.

Wyjący stwór wepchnął drzwiczki chaty do środka i białymi kłami wyszarpał z domku hamak, a z nim przerażonego skrzata. Bezbronny ludek zasłonił oczy czując, że to już koniec jego podróży w dorosłość, którą niedawno rozpoczął.

To był czarny jak noc kundel, znacznie większy od niego i silniejszy! Otworzył swoją pełną ostrych zębów paszczę i mokry, ciepły jęzor dotknął delikatnie, odrętwiałych stóp… zrobiło mu się dziwnie bezpiecznie. Otworzył oczy i nie widział już potwora, trząsł się cały, ale drętwienie stóp ustępowało.

Okazało się, że Czarna suka, mieszkająca nieopodal, obserwowała od kilku dni skrzata i kiedy tylko usłyszała jego paniczny krzyk pobiegła mu na ratunek. To ona odpędziła kota zeszłej nocy, a wcześniej spłoszyła puchacza poszukującego łatwej zdobyczy. Była i tym razem.

Otworzył oczy, parzył w jej smutne ślepiska i powoli zaczynał rozumieć.

Czarna położyła delikatnie pysk na gołych zimnych nogach skrzata ogrzewając je. Ten wyciągnął drżącą jeszcze z przerażenia rękę i pogłaskał jej mokry, czarny nosek, uśmiechając się.

Czarna wyczuła przyjaźń i wzniosła łeb by oblizać radośnie swojego nowego towarzysza.

-Aj przestań, już przestań, no wiem, wiem…

bronił się wesoło skrzat przed psim okazywaniem uczucia.

Od tamtej pory Czarna była już zawsze z nim. Nie bał się nocnych szmerów, ani trzasków, puchaczy, ani kotów. A kiedy podczas codziennej pracy zatęsknił za swoimi, wtulał się w leżącą zazwyczaj obok Czarną i poprawiał mu się humor. A Czarna? Ona czuła się potrzebna i kochana – to jest najważniejsze w życiu psa… podobno dotyczy to nie tylko tego gatunku.

 

  • Iskierki

Noc może być straszna. Jest pełna niebezpieczeństw. Można się wszystkiego bać – siedzieć w bezpiecznym domku przy kominku, albo spać i w ten sposób unikać polujących nocnych drapieżników.

Ale nasz doświadczony białobrody ma takie miejsce, gdzie ani puchacz, ani kuna, czy szczór nie sięgną go pazurem.

Kiedy wyruszysz do Doliny Skrzatów po zmroku w bezchmurną noc, bez latarki, a oczy przyzwyczają się do ciemności, zobaczysz go z pewnością na dachu domku na drzewie. Siedzi wpatrzony w niebo.

Patrzy i próbuje odpowiedzieć sobie na pytanie, na które od tysięcy lat żaden ze skrzatów nie odpowiedział:

„Co takiego jest w gwiazdach, że od zawsze ich obserwacja sprawia nam przyjemność?”

-Dziadku… – spod dachówki wysunął się kilkuletni skrzacik (musicie wiedzieć, że w bezchmurną, ciepłą noc młode skrzaty nie muszą wcześnie kłaść się spać) -Ja, lubię patrzeć w gwiazdy….

-Każdy z nas lubi – stary skrzat, nie odrywając wzroku od nieboskłonu, mówił do prawnuka- każda z nich mruga, tańczy i śpiewa, dla mnie, dla ciebie.

-dziadku nie słyszę śpiewu i nie widzę tańca – zasmucił się malec.

-owszem słyszysz i widzisz. Nie pojmujesz tego, ale tak jest. Gdyby było inaczej, czym to niebo różniło by się od poplamionych skrzacich gaci?

Chłopiec posmutniał, bo choć wiedział, że dziadek ma rację, ale ni w ząb nie mógł pojąć tej tajemnicy gwiazd.

Dziadek nie przerywając obserwacji kontynuował:

-skrzaty, zwierzęta, a nawet ludzie, patrzą w gwiazdy. Łączymy je w głagoliczne litery, gwiazdozbiory, nazywamy… a one niezmienne, te same, wspaniałe maleńkie iskierki. W naszych oczach nie rosną, nie maleją, niezmiennie od tysięcy lat… fascynują.

-…A ta najjaśniejsza?

-To jest planeta, nazwana przez ludzi Wenus

-A My, skrzaty, jak ją nazywamy?

-My, drogie dziecko – uśmiechnął się mądrze dziadek -my ją po prostu podziwiamy…

(chcesz poznać dalszy ciąg opowieści? Zostaw komentarz)

10 odpowiedzi na „Opowieść o Skrzatach

  1. Kamil pisze:

    Świetny pomysł. Pozdrawiam serdecznie.

  2. MAMINKA pisze:

    POZDRAWIAM I BARDZO PROSZĘ O DALSZĄ CZĘŚĆ 🙂

  3. Hoffa pisze:

    Piękna opowieśc, już się nie mogę doczekać kiedy odwiedzę to Piękną Krainę i jej mieszkańców 🙂

  4. skrzatolog pisze:

    zgodnie z obietnicą powstało kolejne opowiadanie.

  5. skrzatolog pisze:

    zainteresowanych zapraszam do kupowania audiobooka – zamówienia dolinaskrzatow@gmail.com

  6. Pingback: Dolina Skrzatów, Budzynek i Dworek Kurczewskich - Naokoło

  7. Czarna chyba też broni świat skrzatów od ludzi…. i wiemy co mam na myśli. Piękna historia ale moja bestia chyba nie zasługuje na takie ładne słowa 🙂

  8. skrzatolog pisze:

    Chętnych do wspomagania (finansowego) Doliny Skrzatów informujemy, ze ruszyło konto stowarzyszenia.
    Stowarzyszenie na rzecz rozwoju kulturalno-ekologicznego oraz rehabilitacji Dolina Skrzatów.
    PKO BP
    03 1020 3408 0000 4802 0403 5135
    tytułem: darowizna

Dodaj odpowiedź do skrzatolog Anuluj pisanie odpowiedzi